Świat za oknem
2007-10-24 Madzia-Jedną z ulubionych Hani rozrywek jest wyglądanie przez okno na ulicę.
Zaczyna się od tego, że Hania podchodzi do okna, łapie się za firankę i z zapałem kiwa głową – to znaczy, że TAK, chce wyjrzeć przez okno! Mało jej się główka od tego kiwania nie urwie, więc mama mięknie, stawia ją na parapecie i przystępujemy wspólnie do obserwacji.
Przeważnie najpierw następuje stwierdzenie, że „nijema” kotka (rozłożenie rączek), „nijema” pieska (rozłożenie rączek) i „nijema gołąbków” (to samo). Ale jeśli sie zdarzy, że jest kotek (naprzeciwko mieszka taki jeden bez ogonka, wypuszczany na spacer przed dom), to co za radość! Hania klaszcze w łapki, przykleja nos do szyby, pokazuje paluszkiem – tam, tam kotek! Pieski są nieco częściej („Uh, uh, uh”), a najczęściej prowadzimy obserwacje ornitologiczne.
- O, gołąbki lecą! („Juuuuu!” – machanie łapkami). A tam na kominie siedzi mewa. Patrz, Haniu, przyleciała sroka, zobacz, jak skacze. O, znowu gołąbki. I wróbelków dużo…
W razie braku jakichkolwiek przedstawicieli przyrody ożywionej zawsze można popatrzeć na samochody („Brrrrrrr… brrrrr…”) albo na ludzi („Pam!”).
- Haniu, już idziemy stąd, dobrze? („Papapa” i machanie do wszystkiego, co w zasięgu wzroku).
Ściągamy niunię z parapetu, mama siada przy biurku. Nie mija kilka minut, a Hania znowu stoi koło mnie, ciągnie za sweter i pokazuje na okno. Może by się tak umówić z babcią z naprzeciwka, która też wysiaduje w oknie, żeby przychodziła tu do nas? Obie z Hanią najwidoczniej lubią obserwować świat.