Byliśmy w kinie: Osaczony
2005-09-19 slawek-Tym razem wybraliśmy się na film Hostage (Osaczony). Dostateczną rekomendacją był, jak się wydawało, Bruce Willis w roli głównej.
Czy to wystarczyło by film był dobry? Nie do końca. Pandi przez pół filmu mruczał pod nosem „nuuuda”, a ja przynajmniej w połowie przypadków musiałem przyznawać mu rację
Największa wada filmu to zbyt długi czas projekcji. Wszystko co istotne możnaby zmieścić w godzinie. Reszta, to niepotrzebne przerwy. Ten film można spokojnie oglądać w TVP i nie przejmować się brakiem reklam, reżyser zadbał o to byśmy mogli przynajmniej kilkukrotnie skoczyć do kuchni czy łazienki. Minus
Bruce jest jednym z moich ulubionych aktorów. Wśród gamy jego talentów może między innymi odnaleźć… miny! Jakże on pięknie cierpi! Przypomnijcie sobie scenę z Die Hard 2, chwilę po tym jak nie udało mu się uratować samolotu przed katastrofą. W Osaczonym otrzymujemy podobny zestaw przekomicznych min. Minus.
Może ja jestem zbyt wrażliwy, ale dla mnie ten pan psychopata był po prostu za mocny. Coś, co wydawało się filmem sensacyjnym staje się w końcówce kiczowatym amerykańskim thrillerem, w którym nie sposób dopatrzeć się jakiegokolwiek realizmu. Minus.
Za co plusy? Za całą resztę, którą trudno wskazać i opisać, ale chyba gdzieś tam musiała być, skoro jestem w stanie polecić film do obejrzenia na DVD. Raz.