Szkoła muzyczna
2008-02-06 Madzia-Wpadła mi kiedyś w ręce ulotka szkoły muzycznej Yamaha, gdzie prowadzone są zajęcia muzyczne dla dzieci, nawet dla kilkumiesięcznych maluszków. Niedawno pomyśleliśmy, że Hani przydałby się jakiś kontakt z dziećmi, a że lubi muzykę – wybraliśmy się na lekcję próbną „Szkraby i muzyka”.
Hani się podobało, nie bała się ani dzieci ani rodziców, może trochę pod koniec już miała dość tego hałasu i rozgardiaszu, bo dość szybko się tam wszystko działo, trochę za szybko dla niej. Było chyba z ośmioro dzieci (każde z rodzicem), Hania była najmłodsza z nich. Dobrze się bawiła, podśpiewywała sobie „nanana” jak dzieci śpiewały piosenkę, klaskała, klepała w podłogę i w brzuszek, jak było takie pokazywanie. Trochę się denerwowała, jak zabrali jej grzechotkę, a potem kredki, bo kończyło się granie czy rysowanie – ale dała się przekonać do kolejnych zabaw.
Wygląda na to, że będziemy sobie chodzić na te spotkania, niech się dziecko socjalizuje i niech ma jakąś rozrywkę.
Najfajniejszy moment był na samym początku zajęć, jak podeszła do nas pani prowadząca, przywitała się z Hanią, zapytała, w jakim jest wieku, a potem pyta: – A zaczyna już mówić?
Na co Hania: – Tak.
2008-02-16, 16:44
A jak drugie zajęcia? Były? Czy katar Hani przeszkodził?
2008-02-16, 18:03
Były, były. Chyba nawet lepsze niż pierwsze, mniej dzieci i troszkę spokojniej. Hania tańczyła i grała
2008-02-19, 11:58
No to brawo dla małej gwiazdy
2008-02-22, 22:48
Oczywiście wcale mnie nie dziwi postawa Hani, która jest dzieckiem genialnym. Chciałam tylko nadmienić, że jak Wam o tych zajęciach powiedziałam, gdy Hania była malutka jeszcze, to jedno z Was omal się nie popukało w czoło. A ja oczywiście miałam rację i nosa i przeczucie.
2008-02-22, 23:17
Hehe, skoro się nie popukało, to skąd wiesz?
A tak poważnie, to mniej nam chodzi o muzykę, a bardziej o te dzieci, z którymi Hania może się tam spotkać, bo to biedne dziecko nasze zna na świecie tylko rodziców, dziadków i pieska Nalę…