Słoiczki

2007-02-08  Madzia-

Hania jest już dużą dziewczynką i zaczęła dostawać po trochu normalnego jedzenia. Nowe rzeczy trzeba dzidziom wprowadzać pojedynczo, na wypadek, gdyby coś uczuliło albo zaszkodziło, to wiadomo, co odstawić. Zaczęliśmy od utartego jabłka (tarka do jabłek – po mamusi ;) ), potem ziemniaczek bez soli, mmm, pycha, potem marcheweczka, ach normalnie delicje. Następnie pojawiło się jedzenie ze słoiczków, np. bananek. Hania wcina, aż jej się uszy trzęsą, a ja poczytałam sobie skład „bananka” (przeznaczonego dla dzieci powyżej 4. miesiąca życia)…

„Banany – 70%, sok jabłkowy, sok cytrynowy (??? podobno cytrusy dopiero pod koniec pierwszego roku życia), grysik ryżowy (???), witamina C”. Nie no, świetnie. To się nazywa jeden składnik. Ale ok, jabłko jadła wcześniej, ryż jest nieuczulający, niech im będzie grysik. Postanowiłam jednak poczytać etykietki na dwóch słoiczkach, które kupiłam wczoraj, specjalnie pod kątem wprowadzania nowych rzeczy _pojedynczo_. Proszę: Marchewka z kukurydzą. A w składzie: zielony groszek! No to czemu nie napisane, że marchewka z kukurydzą i groszkiem? Dalej: Morele. Otóż morele składają się z moreli, grysiku ryżowego i skrobi ryżowej. Aha.

Pewnie, że na 99% w niczym to Hani nie zaszkodzi, będzie wcinać marchewkę z kukurydzą i groszkiem oraz morele z grysikiem. Ale i tak uważam, że to wredna ściema, na którą dałam się nabrać jak ostatni głupek. Nie, ostatniego głupka to zrobiłam z siebie kupując słoiczek marchewki (!), o pojemności 80 g.(!) za 1.79 zł!

[jestem głupkiem] ;)

“Słoiczki”, Komentarze: 13

  1. slawek-:

    Tak jak opowiadałem wczoraj… Gość w zoologicznym stojący przede mną kupił cztery „mleka dla kota” marki Whiskas, w buteleczkach wielkości Actimela… po 4,20zł każde!

  2. Madzia-:

    To jest biznes… wymyślmy, co jeszcze można sprzedawać w słoiczkach! :)

  3. Narwanka:

    Proponuje kupic malakserek reczny i miksowac w malym pojemniczku tego banana:) Wydatek nie ogromny bo okolo 150 zl a w kuchni naprawde swietna rzecz :) sama sie nie moge oderwac od takich deserkow (marcherw, banan, jabko – zmiksowane na plyn PYCHA!)

    (Ja mam Brauna Multiquica)
    http://www.agd-rtv.net/images/img_bg/mr4050hc.jpg

  4. Madzia-:

    Mamy właśnie dokładnie takie coś Brauna :) Tylko pół marchewki trudno tym rozciapciać, bo to jest akurat taka ilość, że utknie pod nożami :) Ale pewnie, że zamierzam sama robić, bo 20 zł za kilo marchwi, nawet przetartej i popakowanej w słoiczki, to przesada ;)

  5. mama Lenki:

    Lenka uwielbia jedzenie ze sloiczkow :) Troche sie boje robic Jej jedzenie w domu, bo nie wiem, skad sa te marchewki i jablka w supermarkecie. Wygladaja na jedna wielka chemie. Pocieszam sie, ze te ze sloiczkow sa starannie wybierane.

  6. Madzia-:

    Właśnie – też liczę na to, że to jedzenie słoiczkowe jest naprawdę starannie przygotowywane dla maluchów, ze zdrowych warzyw i owoców. I że jabłka i marchewki z warzywniaka nie są tak chemiczne, jak kupione w markecie. Ale moja wredna i podejrzliwa natura i tak mi mówi, że to wszystko bzdura, wszędzie sama chemia, a ci od słoiczków patrzą tylko na to, jak zwiększyć zyski, a nie zrobić dobre jedzenie ;) Nic na to jednak nie poradzimy, a dziecko czymś karmić trzeba ;)

  7. Mariusz Pucia:

    Zgadzam się zupełnie, dzisiaj Ania chciała obrać kartofle i okazało się, że większość zgnita… prosto ze sklepu warzywnego. Najlepszym weryfikatorem jest dziecięca kupka – niestety. Próbowaliśmy w lecie i na jesień Piotrusiowi dawać owoce ze 100% źródła, ze słoiczków i ze sklepu warzywnego. Niestety! Za każdym razem kiedy „warzywniaki” dostawały się do jego menu, kończyło się tragedią w pieluszce. Inne przerabiał bez oporu. Jednak po jakimś czasie (o zgrozo!) przyzwyczaił się chyba też do chemii, bo wątpię, żeby nagle polepszyła się jakość owoców. Ale fakt – nie wierzę też producentom „słoiczków”. Podpisuję się jednak pod dwoma ostatnimi zdaniami nade mną… Słoiczkowe dania generalnie traktujemy jako prowiant na wynos a Piotruś pochłania je – trzeba przyznać z wielką ochotą… I co zrobić? Pójść z duchem czasów i spróbowac zaopatrywać np. wielkie metropolie w kieszonkowe zasobniki z tlenem, jak to ponoć czynią już Japończycy. Różnica polegała bedzie tylko na tym, że produkt pretendował będzie do miana nagrody TERAZ POLSKA, bo zawierał będzie polskie górskie powietrze (byle nie z Zakopanego)… hi hi (a czy może być polskie górskie powietrze, na przykład z Koziej Wólki?)

  8. Madzia-:

    Powinnam wziąć dziecko i wyjechać do mojej babci na Podlasie, i tam sobie hodować w ogródeczku marchewki… Jejku, jak sobie przypomnę smak _prawdziwych_ pomidorów z ogródka, dojrzałych na słońcu… Albo, z innej, że tak powiem, beczki, _prawdziwej_, wędzonej polędwicy domowego wyrobu… Ratunku :) I naprawdę bym pojechała, tylko w tych Andryjankach nie ma internetu (!) ani, co gorsza, porządnej łazienki. Szkoda.

  9. Mariusz Pucia:

    i lata nie ma… (już za nim tęsknię).

  10. ewas:

    Ja jestem za słoiczkami. Nie wierzę warzywniakom, nawet zaprzyjaźnionym ogródkom z ulicą za płotem… Zdecydowanie. Moje dzieci słoiczki uwielbiały. Co oczywiście wykańczało nas finansowo…
    Sławku, co prawda nie w słoiczku, ale kupiłam w Smyku kolorowe chrupki kukurydziane (małe opakowanie 19 zł, większe 29 zł, ale były i za 100…) do robienia różnych ślicznych figurek, domków itp. Technologia klejenia „na zwilżoną powierzchnię”. Ktoś miał pomysł, żeby chrupki pokolorować, bo przecież każdy wie, że poślinione chrupki się kleją. Drogie, ale śiwetna zabawa! Ale czuję się jak frajerka kupując coś takiego za taką cenę.

  11. Madzia-:

    Dla tych, co nie wiedzą o co chodzi z tymi chrupkami do robienia figurek – http://www.merlin.com.pl/frontend/towar/441310

    Hania na szczęście jeszcze nie rozróżnia, czy dostaje jedzenie ze słoiczka, czy zrobione przez mamusię. Więc póki co, będę gotować.

  12. Jagusia:

    Witam po raz pierwszy:)

    My tez na etapie sloiczkow. Kupie mikser to bedzie lepiej. A na razie zle nie jest choc tez drogo. A sloiczki przebija tylko skarpetki do raczkowania z guma na spodzie w cenie CHF25. Skarpetki sprawdzaja sie jako gryzak. Gryzak kosztuje CHF 1.50. Wyszlam na idiotke.
    Pozdrawiam.

  13. Madzia-:

    Witamy :) Może skarpetki przydadzą sie później?
    Dalszy ciąg sprawy słoiczkowej wygląda tak, że Hania uwielbia dynię ze słoiczka (jak widzi słoiczek i mnie z łyżeczką to otwiera buzię i wydaje zachęcające okrzyki), natomiast pracowicie ugotowana przez mamę zupka z brokułów kłuje w … dziąsła? no bo zębów przecież nie ma :) Ale może po prostu Hania brokułów nie lubi. Zobaczymy, co będzie dalej.

Leave a Reply