Pierwsza kolizja

2007-01-08  slawek-

No i się stało. Wyjeżdżając spod bloku rodziców przyłożyłem tyłem w latarnię :( Wyjechałem tyłem trochę zbyt szybko, żeby nie zawadzać drogi gościowi, który z dala nadjeżdżał (swoją drogą, cztery razy bym zdążył, tak był daleko)

Skutki okazały się niegroźne — mam zarysowany zderzak i lakier pod nim. Więcej szczęścia niż rozumu. Największa ulga, że kolizja jest „nieubezpieczeniowa” — nie traci się za takie pierdoły żadnych zniżek.

Generalnie po zdarzeniu czułem się jak bałwan. Jak można nie zwrócić uwagi na tak prostą rzecz jak wsteczne lusterko. Muszę się jeszcze sporo nauczyć. Głównie tego, że pewne rzeczy można robić wolniej i dokładniej, patrząc czasem najpierw na dobro własne, a nie innych uczestników ruchu.

Proszę o łagodny wymiar kary ;-)

“Pierwsza kolizja”, Komentarze: 5

  1. ewas:

    Gratulacje! Witaj! Ja zarysowałam bok nowiutkiego matiza (wymienialiśmy cały kawałek) o ścianę. Tzn mur. A M. załatwił renatę, nowiutką również (klepanie i malowanie nadkola kosztował nas prawie tysiąc zł; w serwisie). Więc witaj wśród podobnych sobie orłów.
    PS A w wolnej chwili pooglądaj mojego matiza… Z tyłu… I z przodu… To się wyluzujesz.

  2. Banan:

    Ja rok mialem warunkowe w prawo. Ruszajac patrzylem w lewo czy nic nie jedzie, a nie zauwazylem, ze facet, ktory ruszyl przede mna zatrzymal sie zaraz przed pasami i wjechalem kolesiowi w kuper. Na szczescie jakies 5km/h, ale tak czy siak znizki poszly sie rypac. Na szczescie zarowno pan poszkodowany jak i policjant byli bardzo mili, a pan policjan dal mi tylko z najnizszej polki 100 zl mandatu, bo cos dac musial. Jak widzisz wyjatkowy nie jestes. Sorry :)

  3. BeStIa:

    Na kazdego przychodzi kiedys czas … jak nieuwaga to rutyna bedzie winna.

    Od czasu zakupu ‘misia’ nie mialem na szczescie zadnej przygody, ale kilka lat temu mialem tak pechowe polrocze, ze trafilem oba nasze auta (za pierwszym razem brak doswiadczenia i poslizg podczas hamowania, za drugim dokladnie taka sama akcja jak u banana czyli po prostu brak uwagi i predkosc ~5km/h bo dopiero sie podsuwalem patrzac czy cos mi nie wyjedzie).

    Za pierwszym razem moje auto ucierpialo na kwote tysiaca zlotych, ojca samochod w drugim przypadku nie zostal wcale uszkodzony ale za najechanie na tyl dostalem 300 zl mandatu.

  4. Mariusz Pucia:

    I mnie się już zdarzyło niejedno… przyznaję. Ale nie to jest najważniejsze. Najbardziej podoba mi się zdanie ostatnie. Myślę, że sporo takich stłuczek bierze się właśnie stąd, że boimy się „komuś wyjechać” w drogę. W połączeniu z domniemaną, lub prawdziwą walką uliczną w śród kierowców skutki daje to opłakane. A przecież nawet gdy ktoś na drodze ma pierwszeństwo, to posiada też, jeśli niewiele życzliwości (bo siadając za kierownicą zamienia się w potwora – patrz któraś z kolei kreskówka Disneya) to nieco chyba zdrowego rozsądku który przestrzega przed waleniem na oślep w samochód potencjalnie podporządkowany, choć akurat znajdujący się „w kolizyjnej”… Ergo: Nie potrzeba się śpieszyć, również kiedy na nas trąbią – ich problem. Nauczyłem się tego stosunkowo niedawno, gratuluję więc Autorowi wniosku tegoż wyciągniętego dużo wcześniej niż w moim przypadku się stało. Szerokich dróg życzę więc i… asertywnego spokoju za kółkiem!

  5. Asia:

    A ja tez przyrabalam w latarnie cofajac. I to cofalam wcale nie szybko i moze nawet z 90 raz. No bywa, i tyle. Kawa tez sie czasem rozleje, prawda? Mnie w kazdym razie raz na jakis czas tak.

Leave a Reply