Zapraszamy na:
Blog twórczy Madzi (uwaga, ładne rzeczy!)
SzybkoLog Sławka (uwaga, bzdury!)

Filmikowanie czas zacząć?

2007-06-04  slawek-

Nie umieszczałem wielu filmików z Hanią, głównie dlatego, że niespecjalnie uśmiechało mi się „wieszanie” biedulki na YouTubie :-) Tym wpisem zaczynam testy rozwiązania pozwalającego na trzymanie filmów u nas, lokalnie.

Dla osób zainteresowanych tematem dzidziowym, w dzisiejszym odcinku Hania pokaże jak prawidłowo stać w łóżeczku, kontrolować upadki i przemawiać do kamery ;-)

W kółko to samo, biografie i kryminały

2007-06-02  Madzia-

Jakoś mi się ciągle jeszcze nie znudziły, napiszę, co nowego znalazłam.

Przy okazji promocji w księgarni Zyska wpadła mi w oko książka Ellis Peters o braciszku Cadfaelu. Tania była, blurb zachęcający, i okazało się, że dobrze trafiłam. Jest to kryminał średniowieczny, z akcją umiejscowioną w małym miasteczku w XII wiecznej Anglii. W Polsce wydano 14 części cyklu, przeczytałam na razie pięć i bardzo mnie cieszy perspektywa następnych. Książki nie są grube, jak się zacznie rano to do wieczora można skończyć (żeby nie zasypiać w niepokoju, kto zabił). Duży plus za to, że nie są schematyczne, w każdej nowy pomysł, intryga. Żywe i sympatyczne postaci, troszkę kolorytu dawnych czasów, dobro zwycięża, tolerancja tryumfuje. Polecam.

A z okazji imienin dostałam od Sławka książkę „Magdalena, córka Kossaka”. Jest to zbiór wspomnień o Magdalenie Samozwaniec, krótkich migawek zebranych przez Rafała Podrazę. Dzięki tej książce można poznać różne strony osobowości autorki „Na ustach grzechu”, troszeczkę lepiej ją poznać – przynajmniej takie mam wrażenie. Dawno temu byłam zauroczona jej wspomnieniową „Marią i Magdaleną”, dużo później dotarło do mnie, że to nie jest taka całkiem prawda, ale wyidealizowany obraz. Po lekturze „Trzydziestu lat życia z Madzią” (autorstwa jej drugiego męża) byłam coraz bardziej ciekawa, jaka ta kobieta była naprawdę. Dlaczego rozstała się z córką, jak odnalazła się w rzeczywistości PRLu. Te nowo wydane wspomnienia w pewnym stopniu moją ciekawość zaspokoiły, bo są zbiorem opinii bardzo różnych osób – można sobie na ich podstawie wyrobić jakieś własne zdanie, jakieś wnioski o „przedmiocie” tych wspomnień wyciągnąć. Zdecydowanie jest to jednak książka dla tych, którzy Magdalenę Samozwaniec znają z innych lektur.

Poranna kawka na własnym trawniku

2007-05-31  Madzia-

Poszłam dziś z Niunią na spacer na ryneczek na Pogodnie. Idąc wśród tych wszystkich domków i domeczków nie czuje się w ogóle miejskiego zapachu spalin, tylko zapach róż. W każdym prawie ogródku kwitną róże, takie piękne, różnokolorowe. Patrząc na nie myślę o tym, że właściwie tylko z jednego powodu chciałabym mieć domek z ogródkiem – żeby mieć tam własny trawnik i róże… Trawnik służyłby do porannego picia kawki na, a róże do patrzenia i wąchania. Taki minimalizm. Ale to teoria, bo oczywiście gdybym naprawdę miała ten domek z ogródkiem, to zaraz w ogródku chciałabym jeszcze mieć przebiśniegi i tulipany, i konwalie, i piwonie, i bez, i takie śliczne ozdobne mchy… A kto by to wszystko uprawiał, przecież nie ja? Może i dobrze, że nie mamy domku ;) Trawnika mi trochę żal tylko.

Najbardziej lubię te książki, które już znam

2007-05-22  Madzia-

Mam całą półkę książek czekających na przeczytanie, a po raz setny czytam stare kryminały Chmielewskiej. Do „Wszystko czerwone” wracam mniej więcej raz na rok i mimo, że znam to prawie na pamięć, to i tak nie mogę powstrzymać śmiechu przy tekstach pana Muldgaarda („Azali były osoby mrowie a mrowie?”). A mój ulubiony fragment to ten:

-Okazuje się, że Joannie Edek robił coś takiego, że naprawdę trzeba go było zabić.
-Przypuszczam, że zwariowałaś ze strachu – powiedziałam z odrazą. -Co, na litość boską, Edek mi robił?!
-Właśnie nie wiem. Powtórz, co powiedziałaś.
Zosia patrzyła na nas z rozpaczą w oczach.
-Powiedziałam, że ni mnie grzał ni mnie ziębił.
-Ział! Edek cię ział i grzębił!
-Oszalałaś?! Przeciwnie! Nie ział mnie! I nie grzębił!
-Nie – powiedziała Zosia. -To jest nie do zniesienia. Trupy i obłęd. Wy chyba obie jesteście pijane.

:)
A czytał ktoś najnowszą książkę Chmielewskiej, „Zapalniczka”? Podobno lepsza, niż poprzednie, ale nie wiem, czy warto kupować.

Świat!

2007-05-18  Madzia-

Nasze dziecko zrozumiało, na czym polega raczkowanie i szur szur szur zgrabnie popyla na czworaczka, pokrzykując sobie dla zachęty:
- Hy!! Gegegege! Gagagaga! Bebebebe!
Eksploracja świata została niniejszym rozpoczęta, więc mamusia musiała przenieść nieco wyżej swoje papierowe skarby. Oczywiście jak tylko Hania dotrze do pierwszego lepszego mebla natychmiast ruch w poziomie zmienia się w ruch w pionie i niunia ogląda świat z wysokości swoich 74 cm, chwiejąc się przy tym lekko.

Trochę mnie natomiast zatkało, jak zobaczyłam ostatnio, co Hania robi z grającym zabawkowym telefonem. W zasadzie nie powinno mnie zatykać, bo robi to, co trzeba – przykłada telefon do ucha… (żeby nie było – z innymi grającymi zabawkami tak nie robi). Swoją drogą, znak czasu – mój chrześniak Tomaszek 6 lat temu miał zabawkę w kształcie telefonu „stacjonarnego”, z przyczepioną na sznurku słuchawką. Hania ma już „komórkę”.

Muszę lecieć ratować Sławka gitary, bo już do nich dotarła!

Pożytki z gazet shoppingowych

2007-05-14  Madzia-

Do mojej ulubionej gazety Viva dołączane jest czasem tzw. czasopismo shoppingowe „Hot”. Można w nim obejrzeć wszystkie rzeczy, które trzeba koniecznie kupić, żeby być hot (trendy, si, jazzy, whatever). Z gazetki można też dowiedzieć się, że np. nie są hot sandałki z wiązaniem na łydce , gdyż „skutecznie skracają nogi” (trzy miesiące temu nie skracały, dopiero teraz zaczęły) albo oprawki w stylu lat 50, tzw. kotki, bo są „nietwarzowe” (w ostatnie wakacje były niesamowicie wprost twarzowe, może twarze się zmieniły). Główne przywoływane przez gazetkę autorytety to Paris Hilton („ze swoją złotą torbą od Luisa Vuittona robi zakupy”), Nicole Richie („gustuje w stylu boho” ??!!) oraz Lindsay Lohan (gdyby nie to, że czytam maniacko „Pudelka”, to bym nie wiedziała, że ktoś taki istnieje).

A jakie z „Hota” pożytki, poza porcją zdrowego śmiechu? W dziale o Hot-biżuterii („Pierścienie znów modne”) pokazali fotki kilku fajnych bransoletek i innych drobiazgów, co mnie zmotywowało do pracy. Sięgnęłam do kupionych jakiś czas temu zasobów półproduktów biżuteryjnych i ślicznych koralików i wyprodukowałam sobie… zawieszkę do komórki ;) Zawieszki to chyba wiocha, ale mi się moja podoba i już. I naprawiłam sobie bransoletkę, zrobioną jakiś czas temu. I jeszcze mam parę pomysłów.

A teraz Asia popatrzy na fotkę komórki, zawieszki i etui (kupione na allegro). Pisałaś wcześniej coś o jakimś przesłodzeniu? ;)

Papierkowa robota

2007-05-08  Madzia-

Ten wpis sponsorowany jest przez literki N jak nowy i L jak laptop :) Mam bowiem nowego laptopa, ślicznego, szybkiego i cichego, na którym mogę oglądać i obrabiać zdjęcia, nie czekając pół roku, aż mi się łaskawie plik załaduje. Sponsorem nówki sztuki laptopa jest mój kochany mąż, który najwidoczniej miał dosyć słuchania, jak rzucam mięsem (bo np. między kliknięciem na jakiś link, a otworzeniem się strony można było zakwitnąć i zaowocować, tyle czasu to trwało) i zrobił mi niespodziankę. Lubię takie niespodzianki :)

A w papierkowej robocie chodzi oczywiście o scrapbooking. Od jakiegoś czasu czytam sobie nowe forum scrapowe, oglądam prace innych dziewczyn, podpatruję pomysły i, muszę przyznać, uczę się i rozwijam. Jeszcze miesiąc temu nie przyszłoby mi do głowy zrobienie takich albumów, jakie właśnie zrobiłam, a nawet jeśli by przyszło, to bym nie umiała. A teraz umiem :)

Zrobiłam datownik, czyli takie coś, gdzie można zapisać rocznice, imieniny, urodziny. Sławek wprawdzie nie może zrozumieć, po co komu taki papierowy notes, skoro istnieje Google Calendar, ale w zasadzie to nie chodzi o to, żeby to mieć. Chodzi o to, żeby takie coś zrobić :)
A dla koleżanki jednej przygotowałam album na prezent ślubny. Ponieważ ślubu jeszcze nie było, mam nadzieję, że tu na razie nie zajrzy, bo nici z niespodzianki ;)
datownik

Burritos

2007-04-28  Madzia-

Jakiś czas temu Sławkowi zasmakowały meksykańskie dania, stąd dzisiejsza potrawa – burritos.

Przepis jest moją autorską kompilacją tego, co znalazłam na sieci. Tortille kupiliśmy w Realu (nie jestem takim kulinarnym hardkorowcem, żeby samodzielnie je robić). Potrawa okazała się być szybka i łatwa w przygotowaniu oraz bardzo smaczna, wpisuję więc przepis do swojego kajecika oraz podaję tutaj dla szerokiej publiczności.

Składniki na 4 porcje (solidne):
- 3 piersi kurze
- 2 puszki czerwonej fasoli
- puszka kukurydzy
- cebula
- pomidor
- żółty ser
- przyprawy (sól, pieprz, oregano, majeranek, czerwona papryka, chili)
- sos salsa
- tortille.

Wykonanie:
Kurczaka kroimy w podłużne kawałki, przyprawiamy i niech sobie poleży w przyprawach parę godzin. Potem podsmażamy go do miękkości. Cebulę drobno siekamy i też podsmażamy, aż się zeszkli. W garnku podgrzewamy fasolę (większość zalewy z puszki należy wcześniej odlać, zostawić tylko troszkę), dorzucamy do niej cebulę i wszystko razem rozgniatamy na puree (można takim dynksem do ziemniaków, można widelcem, to puree nie musi być idealnie gładkie). Przyprawiamy do smaku, dosypujemy kukurydzę z puszki (oczywiście bez zalewy) w ilości wg gustu.
Bierzemy tortillę, smarujemy sosem salsa, na to kładziemy pastę z fasoli, na to kawałki kurczaka, na to pokrojony w kostkę pomidor i posypujemy startym żółtym serem. Zawijamy tortillę jakoś tak, żeby nam ten farsz nie wyleciał (ja pospinałam wykałaczkami) i pakujemy na ok. 5-7 minut do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni.

Po siedmiu minutach wyciągamy i zajadamy :)

Skok rozwojowy

2007-04-27  Madzia-

Hania długo nie chciała pokazać, jaka to ona jest mądra i ile rzeczy umie (bo oczywiście jest wielce mądra, tylko na razie tego nie widać tak wyraźnie). Sławek już tracił nadzieję, że kiedyś uzyska satysfakcjonującą reakcję na swoje codzienne poranne: – Papa, Haniu! Papa! Zrób papa tatusiowi!
Aż tu nagle niunia nie tylko zaczęła robić papa i pokazywać, gdzie lala ma oko, ale też reaguje smakowitym mlaskaniem na słowo „jedzenie” oraz pięknie mówi „am!”, kiedy się ją karmi. Nauczyła się otwierać szafkę i szufladę. Raczkuje na razie tylko do tyłu, za to domaga się pomocy we wstawianiu i bardzo lubi pozycję stojącą (zawsze trochę więcej widać).

A w największym szoku byłam dziś rano, jak Hania siedząc na kocyku stukała sobie klockiem w ten kocyk – klocek nie grzechotał, bo podłoże miękkie, więc rozejrzała się dookoła, wzięła drugi klocek w drugą rękę i zaczęła tymi klockami stukać o siebie. Trochę mi szczęka opadła. Nie wiedziałam, jak bardzo to jest zaskakujące i w ogóle cudowne, kiedy taki mały klusek, który nic nie czai, zaczyna kombinować i widać, że coś tam sobie w tym małym łepku myśli :)

Rodzina ach rodzina

2007-04-20  Madzia-

Wczoraj dotarła do nas wesoła wiadomość – będzie nowe dziecko w rodzinie :) Powiadomili nas o tym szczęśliwi przyszli rodzice, czyli Sławka siostra i szwagier. Hania będzie miała kuzyna albo kuzynkę (Aneta twierdzi, że to będzie chłopiec i już). Sławek się cieszy, że będzie wujkiem :)