Zapraszamy na:
Blog twórczy Madzi (uwaga, ładne rzeczy!)
SzybkoLog Sławka (uwaga, bzdury!)

Spacerki

2006-10-19  Madzia-

Spacery z dzieckiem są jednym ze świętych obowiązków matki. I przy okazji, dla mnie przynajmniej, dość upierdliwym, bo okropnie nie lubię łazić bez celu, a do tego się sprowadza idea spaceru. Staram się jakoś to sobie uprzyjemnić – a to pójdę na ryneczek na Pogodnie po pyszne ciastka z wiśniami, a to na pocztę się wybiorę, w kolejce postać. Generalnie powinno się raczej to dziecko prowadzać po parku albo czymś podobnym, a nie po ulicach pełnych samochodów (chociaż, czy to naprawdę jest jakaś różnica w jakości powietrza?), więc mniej więcej w godzinach 13-16 snuję się tam i z powrotem po parku Kasprowicza i Jasnych Błoniach, między Amfiteatrem a Urzędem Miejskim. Czasem książkę poczytam (przysiadając na ławeczce albo i nie przerywając snucia się). Niestety obniżające się temperatury uniemożliwią mi wkrótce lekturę i chyba wtedy już całkiem umrę z nudów na tych spacerach. Może ktoś się do mnie przyłączy? Zapraszam, choćby na jeden raz, zawsze to przyjemniej mieć się do kogo odezwać :) Jak tak dalej pójdzie, to z desperacji zacznę zaczepiać inne snujące się matki, chociaż zawieranie przypadkowych znajomości nie leży w mojej naturze :)
[GP:jasne_blonia]

Odpowiedzialna praca urzędnika

2006-10-14  slawek-

O patologii w szczecińskich urzędach pisze szeroko Bimbełt – zapraszam. Ja dzisiaj jedynie wspomnę o Urzędzie Celnym.

Sześć tygodni temu złożyłem do UC na Hryniewieckiego prośbę o korektę numeru nadwozia w dokumencie akcyzy. Diagnosta zrobił literówkę wydając opinię, wskutek czego musiałem ponownie brać pismo od niego i prosić celników o poprawkę. Bez tej poprawki nie dostanę stałego dowodu rejestracyjnego.

W tygodniu wreszcie miałem czas, żeby zadzwonić do urzędu i zapytać co z moją sprawą. I czego dowiedziałem się po godzinie przełączania między jednym i drugim urzędnikiem? Że urzędas potrzebuje ode mnie oryginał badania technicznego a nie ksero. Przez SZEŚĆ TYGODNI nie ruszył palcem, żeby mnie o tym poinformować! Co byłoby gdybym nie zadzwonił? Odpowiedź jest prosta: nic. To się nazywa odpowiedzialność urzędnika. Idę o zakład, że terminy rozpatrzenia takich spraw regulują odpowiednie przepisy lub regulaminy. Ale kto się tam nimi przejmował, w końcu to petentowi zależy, nie nam.

Przy okazji pochwalę panie z Urzędu Miejskiego, które „w drodze wyjątku” przedłużyły mi dwukrotnie ważność tymczasowego dowodu rejestracyjnego. Słowa uznania dla urzędnika UC przy ul. Struga, który nie tylko wyjaśnił mi co i gdzie trzeba złożyć, żeby dokonać korekty, ale też samodzielnie skserował potrzebne dokumenty i ZA MNIE wysłał papiery w odpowiednie miejsce.

Finał sprawy zapewne w nadchodzącym tygodniu.
Trzymajcie za mnie kciuki ;-)

Kim chciałbym zostać

2006-10-14  Madzia-

Odnoszę wrażenie, że Hania gdy dorośnie zamierza zostać pełnoetatowym wiatrakiem. Ćwiczy bardzo intensywnie machanie rękami i nogami, a także plucie smoczkiem na odległość. To ostatnie zapewne na wypadek, gdyby zdecydowała się jednak zostać wyrzutnią rakietową.

Natomiast ja odkryłam swoje powołanie idąc w nocy do toalety ;) Zerknęłam mianowicie w lustro i z trudem opanowałam chęć natychmiastowego udania się na dowolne pole i rozpoczęcia błyskotliwej kariery stracha na wróble. Żadna dodatkowa charakteryzacja nie byłaby mi potrzebna, ani w zakresie fryzury ani też odzieży.

Tymczasem Sławek okazał się podatny na reklamę. Pod wpływem telewizyjnego spotu zaczął kupować batoniki KitKat (swoją drogą ten w białej czekoladzie pyyycha) i postanowił, że zostanie królowcem ;)

Zabawki

2006-10-13  Madzia-

Dotychczas nie dawaliśmy Hani żadnych zabawek, bo nie zwracała na nie uwagi (wolała pudełko po chusteczkach). Ale zauważyłam ostatnio, że zaczęła wpatrywać się w wiszącą obok kołyski grającą, pluszową gwiazdkę, czyli dziecko się rozwija poznawczo ;) . Wobec tego powiesilam jej na wózku kolorowe grzechotki, żeby sobie popatrzyła, i faktycznie, bardzo jej się podobały, leży i gada do nich (słowa kluczowe: a gugu, ghyy, łee). A jak włączyłam jeszcze melodyjkę, to z wrażenia aż znieruchomiała na moment i zrobiła TAAAAKIE oczy :) Strasznie fajnie jest obserwować takiego maluszka, jak reaguje na świat.

Proroczy sen

2006-10-05  Madzia-

Śniło mi się dziś w nocy, że muszę Hanię nakarmić. Obudziłam się, i okazało się, że właśnie to robię ;)

Lustracja krasnala

2006-10-04  Madzia-

Przed wyjściem do pracy Sławek włączył na chwilę telewizor – na jedynce leciał jakiś program dla dzieci, pani rozmawia z krasnalem Hałabałą. Myślałam, że przełączy, ale nie, siedzi i komentuje:
- Ty krasnal, ty jakiś lewy jesteś, wiesz? Hałabała, akurat… Co kupić, co kupić, dzieci konsumpcjonizmu uczysz!
I tak dalej, w ten deseń. Matko kochana, co ta telewizja robi z ludźmi, nawet krasnalom przestają ufać ;)

Najciekawsze na świecie

2006-10-03  Madzia-

Hania bardzo lubi obserwować świat, tak bardzo, że szkoda jej czasu nawet na spanie – przecież cienie na ścianach są takie interesujące, nie mówiąc już o haku od kołyski (który dodatkowo jest chyba zabawny, bo Hania się do niego śmieje). Ale do najciekawszych rzeczy należą niewątpliwie: suszarka do bielizny, pałąk od bujaczka, buda od wózka (oczywiście strona wewnętrzna) i przebój: pudełko po chusteczkach (naprawdę niezwykle zajmujące) ;)

Fotki

2006-09-30  Madzia-

Społeczeństwo się domaga zdjęć Hani, więc wreszcie kilka pokażemy :)

Najpiękniejsze jest zdjęcie Hani z tatą, chociaż ja niespecjalnie widzę na nim to podobieństwo, o którym wszyscy mówią. Na fotkach widać też obie zakochane we wnuczce babcie, które przy każdych odwiedzinach sobie z Hanią rozmawiają, zachwycają się nią i rozczulają. A Hania się do nich śmieje :)

A ta śliczna dziewczynka z blond kucykami to Urszulka. Wreszcie przyszła zobaczyć Hanię, a domagała się tego od 5 miesiąca ciąży – koniecznie chciała wtedy, żebym jej pokazała tę dzidzię, którą mam w brzuchu :) („Daj mi, daj mi, tu na ręce!”) Nie mogła się doczekać, kiedy wyjdzie. Pierwsze pytanie Urszulki po wejściu do nas i spojrzeniu na Hanię: – Wysła??

Poza tym dzidzia wyrosła już z niektórych śpioszków i kaftaników, dzięki czemu mamusia (i babcia) miała przyjemność dokonać zakupu nowych ubranek. Kompletujemy też biały strój na chrzest, który będzie 8 października.

Na zdrowie

2006-09-16  Madzia-

Odbyło się pępkowe Hani, czyli odpowiednia ilość alkoholu za jej zdrowie została już wypita. W związku z tym jej problemy brzuszkowe (ból i skurcze po jedzeniu, które przeszkadzają spać) powinny ustąpić natychmiast… ale chyba o tym nie wiedzą, niestety. Hania dostała od wujków śliczne prezenty, a mama Hani dostała od taty Hani śliczny aparat fotograficzny :) Wymarzony! Strasznie za mną chodziło, żeby mieć aparat, mniejszy niż ten Sławka wielki i skomplikowany Nikon. Taki aparacik, który można nosić w torebce na spacery i robić zdjęcia swojemu dziecku, jak normalny, biały człowiek :) No i mam – fajny aparat i cudownego męża :)

A dzięki mojej mamie mamy też patent na szybsze usypianie Pani Kuleczki – przykrycie jej oczu pieluszką. Bo największy problem w usypianiu stanowiło to, że Hania woli się rozglądać niż zamknąć oczy, mimo, że ledwo je już trzyma otwarte, taka jest senna. I pieluszka po prostu odcina jej widok, więc co ma robić, zasypia :) Gdyby nie ten nieszczęsny brzuszek, to spałaby jak aniołek. Pocieszam się, że podobno takie problemy przechodzą ok. trzeciego miesiąca życia, no i mam nadzieję, że nie staną się w międzyczasie silniejsze.

Jeszcze odnotuję, że przy okazji spaceru byliśmy dziś z Hanią na festynie wojskowym (ale grochówki jej nie daliśmy), i pierwszy raz odwiedziliśmy dziadków, tych mieszkających bliżej, czyli moich rodziców. Z wyprawą do Polic jeszcze trochę poczekamy.

O wszystkim

2006-09-13  slawek-

Robię zbiorczy wpis, z przyzwoitości, bo blog prawie dwa tygodnie nie dotykany.

1. Hania! Ma się świetnie. Śpi kiedy chce, je kiedy chce, żyć nie umierać. Czasem ma problem zasnąć i trzeba jej w tym pomóc, a to bardzo ciężka praca. Kąpieli na razie nie lubi. Drze się w niebogłosy jakby ją ze skóry obdzierali. Ale przyzwyczai się, mam nadzieję. Babcie bardzo nam pomagają. Pilnują Hani jak chcemy na chwilkę wyjść, noszą ją na rękach, nam przynoszą jedzenie – pełen luksus. Hania niestety jest coraz głośniejsza, ale chyba już trochę uodporniłem się na te wrzaski. Swoją drogą, czy tak trudno nauczyć się mówić? ;-) Zdjęć robi się coraz więcej. Mam nadzieję niedługo uzupełnić galerię.

2. Autko! Wczoraj ze śwagrem o mało nie urwaliśmy drzwi kierowcy :D Auto wypchnięte z garażu zaczęło się staczać, a błyskawiczna akcja polegająca na wskoczeniu do środka i zaciągnięciu ręcznego zakończyła się w ostatniej sekundzie przed katastrofą! Ślad oczywiście został, bo drzwi wbiły się w drzewo, więc są leciutko odrapane… ale prawie nie widać ;-) Jeżdżę już samodzielnie, a dodatkowo zaufały mi już mama i żona, pozwalając się wozić. Ruch w centrum jeszcze mnie troche przeraża, ale na spokojnie się w niego wdrożę.

3. Szkoła. Szkoda gadać. Napiszę tylko tyle, że jutro melduję się na WKU. Na szczęście pani Łucja wystawiła mi odpowiedni glejt, więc zaproponują mi jakieś odroczenie.

4. Firma! Dzieje się dużo. Głównie organizacyjnie. Firma wynajmuje kolejne pokoje, żeby pomieścić ludzi. W tym tygodniu czekam na meble i krzesła, żeby móc ich posadzić. W przyszłym z kolei powinien przyjść sprzęt, żeby mieli na czym pracować. Przyszły tydzień będzie też stał pod znakiem rekrutacji, egzaminowania kandydatów i wybierania najlepszych. Na razie udzielam się w tym wszystkim w ograniczonym zakresie, ale od października wskakuję na full time. Na szczęście do domu blisko, więc gdybym był potrzebny to jestem w stanie dotrzeć w trzy minuty – a dokładniej w siedem minut piechotą i trzy minuty rowerkiem :)