Zapraszamy na:
Blog twórczy Madzi (uwaga, ładne rzeczy!)
SzybkoLog Sławka (uwaga, bzdury!)

Z nowym rokiem…

2010-12-31  Madzia-

Sławek w szpitalu z Hanką (zapalenie płuc, ale chyba lekkie, tfu, tfu, NPU). Ja w domu z Zuzką (do dziś zdrową, ale dwa dni bez kataru to za długo – już znowu smarka, a temperatura 38.6 gratis).
Nasmażyłam kotletów, popiłam pepsi, będę grać w bejeweled i już.
Na pohybel.

Magia świąt

2010-12-04  Madzia-

W świętach najbardziej fajowskie zawsze było to, że nie trzeba nic robić (iść do szkoły/pracy), tylko można leżeć, czytać ksiażki/oglądać Kevina (co kto woli) i jeść dobre rzeczy. W momencie, kiedy pojawiają się dzieci, możliwość nic nie robienia oddala się do krainy marzeń (przynajmniej na pierwszych kilka lat), a zapętlony zestaw zadań „ubrać, nakarmić, wytrzeć nosy” jest do zrealizowania codziennie, nieważne, święto czy nie święto. I jeszcze trzeba jakoś wybrnąć z „mamusiu, pobaw się ze mną”. W związku z powyższym fun factor świąt drastycznie się zmniejsza, bo roboty przez nie przybywa, a funu nie bardzo. I z czego tu się cieszyć.

Ale tak sobie myślę, że może powinnam wreszcie dorosnąć i przestawić się, że magia świąt jest teraz dla moich dzieci, a nie dla mnie? I nawet jak mnie osobiście specjalnie nie bawi klejenie ozdób, robienie pierniczków i ubieranie choinki w towarzystwie czterolatki, której buzia się nie zamyka i półtorarocznej kluski, której ulubionym zajęciem jest ściąganie wszystkiego, do czego sięgnie, i rozwłóczenie po domu, to trochę wysiłku mogę chyba włożyć w to, żeby moje dzieci poczuły tę atmosferę? Zwłaszcza, że i tak jest o niebo lepiej, niż rok temu, zdrowiej, spokojniej.

Na razie zrobiłam domek z tektury, może nawet uda się dokupić ledową lampkę i będzie światełko w środku:

Domek

Domek

A poza tym i tak mamy dobrze, bo na święta jedziemy do dziadków :)

W co się bawić

2010-12-01  Madzia-

Kopciuszek i wróżka:

Przebrane

Amerykańskie filmy są fajne

2010-10-24  Madzia-

Jak jest polska komedia sensacyjna, to koniecznie bohaterowie muszą być głupkami, bo jak tu inaczej sprawić, żeby byli śmieszni? Więc są głupkowaci bohaterowie i żenujące gagi, a z sensacyjności zostają popłuczyny. A Amerykanie jakoś umieją zrobić film, który jest _jednocześnie_ dobrą komedią, bo śmieszy, a nie żenuje, i dobrym filmem sensacyjnym, bo ma ciekawą fabułę, może niespecjalnie zaskakującą, ale trochę jednak tak, dużo strzelania i pościgów, i takich tam. Już nie mówiąc o tym, że taki Bruce Willis jak się pojawia na ekranie, to i bez dodatków jest przyjemnie popatrzeć. A z dodatkiem takiego Karla Urbana…

red

Tak, byliśmy na „RED” i po raz kolejny postanawiam, że musimy częściej chodzić do kina, bo kino jest fajne.

Opieka nad

2010-08-16  Madzia-

Zuzia już wie, że lalkę się wkłada do wózka.

Laleczka

Kryminał w stylu retro

2010-08-06  Madzia-

Na potrzeby tego wpisu za wzorzec kryminału w stylu retro uznaję cykl Konrada Lewandowskiego o komisarzu Drwęckim. Na książkę „Bogini z labradoru” (drugą z cyklu), trafiłam kiedyś przypadkiem i mnie wciągnęło z butami. Dobrze napisane, międzywojenna Warszawa naprawdę ożywa, postaci z krwi i kości, dialogi normalne, tak jak ludzie rozmawiają, a sam wątek kryminalny ciekawy i dość oryginalny. Takoż pozostałe tomy z serii. I ach, właśnie widzę, że jest piąty, przepraszam na chwilę.

Kupiłam.
O czym to ja… Aha. Wciągnąwszy się w klimat lat 20 (ubiegłego wieku, hehehe) miałam ochotę na więcej i sięgnęłam po „Al Capone w Warszawie” Artura Górskiego. Niestety, okazało się, że to bardzo niedobra książka jest. Postacie papierowe (a jakie irytujące przy tym!), dialogi drewniane, wszystko zgrzyta potwornie. Całość robi takie wrażenie, jakby w drętwy podręcznik do historii wtłoczono na siłę wydumaną historię kryminalną, prowadzoną zresztą bez ładu i składu. Mam jeszcze na półce „Al Capone w Berlinie”, ale chyba nie przebrnę.

Przeskakując do innej epoki – lata 80 (ubiegłego wieku), Poznań i śledztwa prowadzone przez Milicję Obywatelską, nader często (żeby nie powiedzieć bez przerwy) pod wpływem napojów wyskokowych, czyli seria Ryszarda Ćwirleja o poznańskich milicjantach. Nie wiem, jak naprawdę wyglądała praca w MO, ale wydaje mi się, że mogło być właśnie tak, jak pisze Ćwirlej – bałagan, chronienie własnego tyłka, notoryczne kombinowanie na boku, przypadkowe działania, a od czasu do czasu przebłysk myślenia i trochę porządnej pracy. Dziwne, ale mimo wszystko funkcjonariusze (no, niektórzy) budzą sympatię. Jako że należę do osób, które lubią czytać o tym, co bohaterowie jedli i co widzieli przez okno, zachwycił mnie pomysł wprowadzania praktycznie każdej poszlaki przez szczegółowy, smakowity „opis sytuacji” – z punktu widzenia osoby, która np. znalazła ciało zamordowanego, przypadkiem (albo i nie) spotkała sprawcę, itd. Idealnie połączone przedstawianie „tamtych czasów”, świata kartek na wszystko, papierosów spod laty, cinkciarzy, opozycjonistów itd. z popychaniem naprzód akcji. Świetnie napisane książki, z kolorytem lokalnym, ciekawą akcją, dobrymi dialogami, no, życiowe takie. Jedyne, co mi przeszkadzało na początku, to to, że większość bohaterów ma nazwiska na M, a ja, przyznam, czytam dość nieuważnie i trochę mi się mylili. Teraz przy trzecim tomie już jest łatwiej.

Skoro już jesteśmy przy Poznaniu, to polecam jeszcze jeden naprawdę dobrze napisany kryminał, który się tam dzieje – „Polichromia” Joanny Jodełki. Akcja jest współczesna, można sobie więc porównać Poznań z tamtych i tych czasów.

A wracając do klimatu retro – zupełnie przypadkiem na jednym z usteckich straganów z tanią książką wypatrzyłam książkę „Śmiertelna intryga” Franka Tallisa – o morderstwie medium w secesyjnym Wiedniu. Kupiłam z pewną obawą, że to może być taki „Al Capone…”, ale tym razem zostałam zaskoczona in plus – dobra książka, bez zgrzytów, ciekawa nie tylko z powodu tajemniczego zabójstwa, ale też ładnie opisanych narodzin psychoanalizy i z powodu całego tła – secesyjny Wiedeń, gromy rzucane na nowoczesnych artystów w rodzaju Klimta i takie tam klimaty. Bardzo bardzo. Drugi tom, „Wiedeńska krew”, właśnie przyszedł pocztą.

I na koniec, z pewną taką nieśmiałością wspomnę o romansach z wątkiem kryminalnym, autorstwa Amandy Quick. Bardziej romanse, niż kryminały, ale lubię wiktoriańską Anglię, a i napisane są poprawnie, nie zgrzytają w czytaniu. W sam raz na wakacje w Ustce. (Wspominałam już, że byliśmy na wakacjach? Zdjęcia TUTAJ)

Jakieś inne fajne kryminały ktoś może polecić?

PS. Zapomniałam dodać, że cykl Marka Krajewskiego o Wrocławiu zaczęłam czytać, owszem, ale dla mnie za turpistyczny i dziwny, dziękuję bardzo.

Myślałam, że to później nastąpi

2010-08-06  Madzia-

ale chyba teraz dzieci szybciej dojrzewają. Dziś przy śniadaniu Hania zadała bolesne pytanie:

- Mamusiu, czy święty Mikołaj naprawdę istnieje?

No cóż…

Zutaten

2010-06-17  Madzia-

Z lektury etykiet na słoiczkach z jedzeniem dla niemowląt można dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Np. że do owoców leśnych zalicza się sok z aronii.

PS. Zuzka uśmiecha się radośnie do znalezionego na podłodze ziarenka dmuchanego ryżu.

Rozrywki dodatkowe

2010-06-09  Madzia-

Zuzki ulubiona zabawa przy jedzeniu to księżniczka na ziarnku grochu. Albo na ziemniaczku. Albo na brokułku. Byle się dało pod tyłek wepchnąć.

Nareszcie

2010-05-29  Madzia-

Wypuściliśmy dzieci, żeby się popasły.

Nareszcie