Zapraszamy na:
Blog twórczy Madzi (uwaga, ładne rzeczy!)
SzybkoLog Sławka (uwaga, bzdury!)

Niepamięć

2007-09-12  Madzia-

Jesień idzie, nie ma rady na to.
I właśnie sobie uświadomiłam, że właściwie nie pamiętam zeszłorocznej jesieni. Zimy prawie też nie. Zeszły rok w ogóle wyglądał tak, że było lato, upały, ciąża, a potem nie było pór roku, pogody dobrej czy złej, była tylko Hania. Świat zewnętrzny przestał do mnie na jakiś czas docierać.

Pamiętam, jak lulałam ją w wózku na balkonie. Jak wkładaliśmy jej na spacerki czapeczkę, w której wyglądała jak Gagarin. Jak czytałam książki chodząc z wózkiem po parku. Strasznie mało pamiętam, nawet rzeczy związanych z Hanią. To chyba tak, jak wtedy, gdy człowiek idzie do nowej pracy – wszystkie zasoby umysłowe przeznaczone są do radzenia sobie z chwilą obecną, do sprawdzania na bieżąco, czy działa się zgodnie z wymaganiami, czy nie popełnia się błędu, i nie zostaje już wolnych mocy przerobowych na zapisywanie wspomnień.

Dobrze, że są chociaż zdjęcia.

Tajemnica twierdzy szyfrów

2007-09-08  Madzia-

Obejrzałam wczoraj w TVP1 pierwszy odcinek serialu kryminalno-sensacyjno-historycznego „Tajemnica twierdzy szyfrów”. Rzecz się dzieje w czasie II wojny światowej i dotyczy maszyny deszyfrującej. Scenariusz pisał Bogusław Wołoszański, więc pewnie mniej więcej trzyma się prawdy historycznej, chociaż jak dla mnie mógłby być dowolnie bzdurny, bo, no cóż, na merytoryczne elementy w filmach zwracam raczej mało uwagi – pod warunkiem, że całość jest fajna.

Ten pierwszy odcinek nawet był całkiem całkiem – chociaż oczywiście niewiele się jeszcze działo (i większość scen w nocy – nic kurka nie widać…), takie zawiązanie akcji i przedstawienie osób. Ruskiego oficera gra pan Jędrula, niemieckiego oficera gra mąż Judyty, Paweł Małaszyński jest Hansem Klossem, Borys Szyc wrednym SS-manem („okrutny Untersturmführer Matheas Beer”), a Karolina Gruszka spiskującą kelnerką. Z bilbordów wiem, że pojawi się jeszcze Karol Krawczyk jako kolejny Niemiec oraz drewniany Paweł Deląg.

Z uwag Sławka – Szyc mówi jak dresiarz, a Niemcy mają fajne mundury (no, fajne, faktycznie). I jeszcze zamek jest fajny, w którym się dzieje część akcji. Natomiast nie mogę zrozumieć jednej rzeczy, może mi ktoś wytłumaczy – montują kolesiowi (Małaszyńskiemu) w pokoju masę podsłuchów (w każdym żyrandolu, szufladzie, w łóżku, radiu…): tylko PO CO? Przecież nie będzie sam do siebie recytował szpiegowskich tajemnic, telefonu w pokoju nie ma, a kogoś obcego tam nie sprowadzi, bo to strzeżona i wielce tajna kwatera. Co oni chcą podsłuchiwać, jak chrapie w nocy?

Nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałam w telewizji jakiś serial od początku do końca – może nigdy? Mam nadzieję, że „Tajemnica…” okaże się rzeczywiście tajemnicza i wciągająca.

Co słychać dobrego

2007-09-06  Madzia-

26 sierpnia Hania skończyła rok. Banalne ale prawdziwe – jak szybko ten rok minął!

Hania tymczasem już doskonale chodzi, z raczkowania zrezygnowała całkowicie. Jej ulubionym zajęciem jest ostatnio udawanie samochodu. „Brrrr, brrrr!”, burczy cudownie, jak tylko usłyszy „Jedziemy” :) . Jak się jej powie:
-Haniu, wynieś to do łazienki, do prania.
to bierze w łapkę, wędruje do łazienki, otwiera sobie kosz na pranie i tam wrzuca. A śmieci („Be! Be!”) wynosi do śmietnika.

Najfajniejsze jest to, że próbuje sama jeść łyżką – problem jest z nabieraniem, ale jak mama nałoży, to do buzi łyżka trafia bezbłędnie. W ogóle Hania lubi jeść, to chyba rodzinne :) .

Po urodzinach byłyśmy z babcią w Ustce, naspacerowałyśmy się za trzy tygodnie naprzód. Hani podobała się plaża, próbowała jeść piasek. Może w przyszłym roku pojedziemy, jak będzie trochę cieplej.

Zaczyna się…

2007-08-25  Madzia-

Sławek chyba już całkowicie wczuł się w rolę ojca, łącznie z przyswojeniem tradycyjnych, zgredowskich tekstów ;)

1. Hania stoi koło radia, macha łapką w jego stronę i wydaje zachęcające pomruki, co oznacza, że prosi o włączenie muzyki. Sławek włącza (Radio ESKA, hity na czasie), leci jakieś „umcy, umcy”, dziecko szczęśliwe, zaczyna się gibać. Sławek:
- Dziecko, co ty za muzyki słuchasz!

2. Hania wędruje po pokoju ze swoim ulubionym metalowym gwizdkiem od czajnika w ręku. Zatrzymuje się przy kolumnie i zaczyna w nią stukać z dużym rozmachem za pomocą tegoż gwizdka. Sławek:
- No tak, takie dobre kolumny, tyle lat je mam, a teraz od razu obudowa zniszczona!

Miałem sen

2007-08-22  slawek-

Śniło mi się, że Hania nauczyła się robić screenshoty i wysyłać je mailem :D

Pierwsze szczecińskie warsztaty scrapbookingowe

2007-08-19  Madzia-

Wczoraj odbyły się pierwsze (o ile wiem) szczecińskie warsztaty scrapbookingowe. Jestem bardzo dumna z siebie, a zadowolona ogólnie, bo udało mi się je zorganizować! Może nie było specjalnie dużo do organizowania – salę udostępniła firma 3P, reprezentowana przez Sławka ;) , a dziewczyny na forum odpowiedziały na propozycję spotkania, więc pozostało ustalić termin i rodzaj zajęć.

Było nas sześć, w tym jedna koleżanka przyszła z miesięcznym niemowlęciem, druga przyjechała z Kalwarii Zebrzydowskiej, a trzecia z Poznania – specjalnie na nasze warsztaty! Zabawa polegała na tym, że każda przygotowała zestaw papierów i dodatków do wykonania określonej pracy (np. folderu na CD, scrapa, mini-albumu). Oczywiście przyniosłyśmy też mnóstwo rozmaitych narzędzi i okazało się, że spory stół konferencyjny ledwo wystarcza na rozłożenie tych dóbr. Na miejscu wymieniłyśmy się tym, co przyniosłyśmy, w ten sposób każda dostała pełen zestaw materiałów i można było od razu przystąpić do pracy koncepcyjnej.

Dla osoby patrzącej z boku mogło to dziwnie wyglądać: siedzi dziewczyna, wpatrzona skupionym wzrokiem w papierowy kwiatek. Siedzi, siedzi, siedzi. Przykłada go do kartki. Patrzy. Patrzy. Przykłada w drugim miejscu… Obok druga, oparła się łokciami o stół i wpatruje się w kartkę, na której leży zdjęcie. Patrzy, patrzy… Przesuwa zdjęcie w inny róg ;) . I tak przez sześć godzin zajmowałyśmy się ulubioną rozrywką :) .

Nie wszystkie prace udało się skończyć na miejscu, ale wszystkie były świetne, pomysłowe i ciekawe. Jak tylko dostanę fotki, to zaprezentuję, bo warto. Teraz tylko dwa zdjęcia:
po prawej wykonany przez Ami dyplom-podziękowanie dla firmy 3P, a po lewej mój scrap ze zdjęciem Hani.

Zupełnie inaczej pracuje się w grupie, niż siedząc samej przy własnym biurku. Może trudniej jest się skupić i przez to czasem dłużej trwa etap koncepcyjny ;) , ale za to ile nowych pomysłów można zaczerpnąć. No i, co jest nie do przecenienia, można wreszcie pogadać o guzikach, tasiemkach i papierach z kimś, kto rozumie i podziela to samo maniactwo :) . Mam nadzieję, że innym podobało się tak samo jak mi i za jakiś czas znowu się spotkamy, może w większym gronie. Tylko skąd weźmiemy większy stół…

Matołki III

2007-08-16  slawek-

Tym razem to nie kreatywni zawinili. Nie tylko. Dupy dali wszyscy oglądający tę reklamę przed emisją.

„(…) Macie po prostu je dostać. Bez łaski. I TO na co chcecie”. Zaznaczyłem słowo, które spiker akcentuje. Spróbujcie to sobie na głos odczytać, lub obejrzyjcie reklamę raz jeszcze. Nie pasuje, prawda? Jasne, że nie pasuje, bo to ewidentny błąd lektora w trakcie nagrania. Matołki jednak, od samego dołu do samej góry, postanowiły najwyraźniej nie wsłuchiwać się w to co nagrały i co puszczają do ludzi.

M.Szwaja: Klub mało używanych dziewic

2007-08-15  Madzia-

Ostatnio czytam książki jedynie podczas usypiania Hani (czyli mniej więcej trzy razy dziennie po pół godziny), resztę czasu „wolnego” przeznaczam na scrapowanie. Ten sposób czytania jest dobry i do książek nudnych, bo po uśpieniu dziecka odkładam bez żalu, i do ciekawych, bo się nie denerwuję, jak niunia nie zasypia dłużej ;) . Niestety, nowa książka Szwai nie dała się tak przeczytać – jak zaczęłam, to nie mogłam odłożyć aż do ostatniej strony.

Historia czterech przyjaciółek, już, jeszcze lub też wcale niezamężnych, ze Szczecinem w tle jest po prostu bardzo wciągająca. Jak zwykle pierwsze strony trochę przyciężkawe, ale akcja szybko się rozkręca. I znowu jest o dzieciach, rodzicach, pracy, kotach… I znowu czytam szybciej i szybciej, żeby się przekonać, co będzie dalej. Pojawiają się niektóre postacie znane z poprzednich książek, lubię takie zagrania, szczególnie, że mamy tym razem okazję poznać bliżej przesympatycznego doktora psychiatrii. I malutka dzidzia też jest, wyciskając mi łzy z oczu (a tak). Szkoda tylko, że, również jak zwykle u Szwai, końcówka nie jest tak dobra jak reszta. Wszystko się trochę w szwach rozłazi, brakuje konkretu. Zamiast scen równie dobrych jak początkowe (konflikt matki z córką w różnych wydaniach, świetne spotkanie pani dyrektor liceum z burakowatą matką ucznia itd.), z których każdy mógł sobie sam wnioski o postaciach i ich stosunkach wyciągać, dostajemy streszczenie dalszych losów i cześć. No dobrze, nie całych dalszych losów, ale człowiek by chciał np. jakąś soczystą i wyciskającą łzy scenę pojednania, a dostaje suche „Już się nie kłócę z córką”. Szkoda, chyba po prostu Szwai lepiej wychodzi pisanie o emocjach negatywnych.

Na pociechę dostajemy dopisek „Ciąg dalszy prawdopodobnie nastąpi”. I bardzo dobrze.

Z innych lektur – pochłaniam (no powiedzmy, zważywszy sposób lektury opisany na początku) kryminały Michaela Connelly’ego o detektywie Harrym Boschu, świetne, realistyczne, pokazujące szczegóły pracy policji w Los Angeles (autor był wiele lat dziennikarzem tamże i zdaje się na ten temat coś naprawdę wiedzieć). A jak dorwę coś P.D.James, to też oczywiście z miłą chęcią. Polecam wszystko powyższe.

Męczący wypoczynek

2007-08-07  Madzia-

Dawno nie mieliśmy tak intensywnie wypoczynkowego weekendu, jak ostatni. I dawno też nie spędziliśmy tyle czasu na świeżym powietrzu, przy czym Sławek załapał się nawet na uprawianie tak elitarnych sportów jak paintball i jachting ;) .

W sobotę byliśmy na paintballu, organizowanym przez Sławka firmę – dla pracowników własnych i zaprzyjaźnionych. Było sporo osób (ok. 30), z których większość, podzielona na dwie drużyny (wg przynależności firmowej mniej więcej) ganiała po lesie, poprzebierana w mundurki moro, i strzelała do siebie różowymi kulkami. Pozostali (no dobra, pozostałe – chociaż kilka dziewczyn też biegało) mieli na pociechę kocyki i grila. Bardzo przyjemna rozrywka :) .

W niedzielę, z okazji Tall Ships` Races, mój brat pożyczył łódkę i Sławek załapał się na udział w imprezie od strony wody. A że miał aparat Zorkie pięć, to zrobił kilka zdjęć. Po południu natomiast zrobiliśmy rodzinny (babcia, dziadek, mama, tata, dwóch wujków i jedna ciocia – i Hania) spacer na przystań AZS, gdzie niunia pierwszy raz huśtała się na huśtawce. I tak sobie tam posiedzieliśmy w okolicznościach przyrody.

Ponieważ w sobotę i niedzielę po Wałach Chrobrego przewalały się absolutnie dzikie tłumy ludzi, więc nie chcieliśmy tam ciągnąć Hani w wózku i mi się też jakoś nie udało wybrać. W zamian za to przedłużyliśmy weekend na poniedziałkowe przedpołudnie, Hanię oddaliśmy babci i pojechaliśmy z Pandim rzucić okiem na żaglowce. Ładnie tam było, nie powiem, tylko strasznie wszędzie daleko :) .

Niespecjalnie może te wydarzenia fascynujące, ale jak dla nas, ciągle siedzących w domu, to szalenie aktywny wypoczynek był :) . Za dwa tygodnie kolejny paintball podobno.

Wakacyjne zakupy

2007-08-03  Madzia-

Widzę, że nie pisałam jeszcze o jednym bardzo fajnym sklepie, aptece dokładniej – www.cefarm24.pl. Trafiłam na nią przez reklamę w googlach i po prostu poziom cenowy mnie zachwycił. Żel do mycia Hani, w aptece pod domem kosztujący 62 zł, w cefarm24 – 45 zł. Krem nawilżający Iwostinu (nawiasem mówiąc świetny) – w zwykłej aptece ok. 35 zł, w cefarm24 – 24,98 zł. Inne towary w równie przyjaznych cenach, dobrze opisane, a oprócz tego sporo fajnych promocji. Przy takich cenach, oraz koszcie przesyłki 6 zł, to nawet jeden krem się opłaca zamówić. Zwłaszcza, że przesyłka szybciutka i ładnie raportowana mailowo. Zamawiałam tam już trzy razy i za każdym razem elegancko zrealizowane – dodają też próbki dopasowane do zamówienia :) . Polecam.

Z troszkę innej beczki. Niektórych strasznie wkurza to, że osoba prowadząca sklep internetowy może mieć czelność wyjechać na wakacje i zawiesić działalność na dwa tygodnie. Mi to akurat nie przeszkadza i nie uważam, żeby wywieszenie na stronie informacji o czasowym zawieszeniu realizacji zamówień było jednoznaczna z samobójstwem. Ale spodobało mi się rozwiązanie zastosowane w tej sytuacji przez beadshop. Z powodu dwutygodniowej wakacyjnej przerwy składane teraz zamówienia realizowane będą dopiero po 12 sierpnia. Ale za to – z rabatem 10%. Moim zdaniem bardzo dobry pomysł, bo gdybym chciała zrobić większe, a niezbyt pilne zakupy, to na pewno zachęciłby mnie do dokładnego przejrzenia oferty i skorzystania z tego rabatu. Nie skorzystałam, bo mi się spieszyło, ale do 12 sierpnia jeszcze trochę czasu… ;) .