Nowoczesność w domu i w zagrodzie
2009-05-18 Madzia-Dla tych, co nie lubią karteczek nosić po kieszeniach:
internetowa lista zakupów.
Dla tych, co nie lubią karteczek nosić po kieszeniach:
internetowa lista zakupów.
czyli oczywiście „Star Trek”. Ale fajny! No po prostu fajny! I tak się przypominają te klimaty, łapanie odcinków różnych serii w różnych telewizjach… Ech…
Nic konstruktywnego nie napiszę, zwyczajnie mi się podobało i dobrze się bawiłam. Generalnie nie przepadam za prequelami i też nie przepadam za filmami o przenoszeniu się w czasie, bo to bez sensu jest, ale tu nawet się jakoś trzyma wszystko. I nie jest takie nadęte, jak „Nemesis”. Trochę strzelania i kosmicznych wybuchów, kosmiczne statki duże i jeszcze większe, trochę do śmiechu i oczywiście, jak w każdym amerykańskim filmie, ktoś musiał wisieć na rękach nad przepaścią. I ten Mr.Spock, bardzo, no naprawdę baaaardzo…
Ze względu na mój stan mocno błogosławiony poruszyła mnie scena narodzin Jamesa T. Kirka, gdyż oczywiście przebiegły one nad wyraz sprawnie. „Proszę teraz przeć, szybko, szybko!” i już, jest dziecko. No kuuuurdeż! Sławek mówi, że w filmie tak musi być, bo film nie może trwać 13 godzin. To ja bym chciała na jakimś filmie urodzić może.
Jeszcze z zupełnie innej beczki – tak sobie myślę, że chciałabym obejrzeć film, w którym graliby razem Hugh Jackman, Clive Owen i Christian Bale…
Twoje dziecko zostało przyjęte do placówki:
Przedszkole Publiczne nr 30 (placówka 1. preferencji)
Mimo silnych nacisków babcino-tatusiowego lobby Hania stanowczo odmówiła noszenia kiteczek, w związku z tym została doprowadzona do specjalistycznego dziecięcego fryzjera (zakład jak z poprzedniej epoki, ale działa) i ostrzyżona na pazia. Tradycyjnie, mamusia też taką fryzurę nosiła dziecięciem będąc. I później też.
Spinka na głowie chwilowo jest, ale tylko dlatego, że dziecko nie zauważyło momentu przypinania.
Pani kelnerka położyła przed Hanią menu. Hania:
Mamusiu! Pani mi dała tą książkę, niepotrzebnie! Ja nie umiem czytać!
Kiedyś wcześniej tłumaczyłam Hani, co robi pani kelnerka, że ma tacę i przynosi zamówione jedzenie. A Hania:
Albo lody! A dla ciebie kawkę!
Na naszym ulubionym placu zabaw panowało dziś wyjątkowe zagęszczenie.
Zamiast kartek świątecznych przyszło pismo z ZUS-u i wezwanie do Urzędu Skarbowego.
A żonkile zwiędły zamiast się rozwinąć.
Nie, nie chodzi o tę dzidzię, którą mam w środku
Dziś rano Hania wycięła pierwszy w swoim życiu numer – to i tak nieźle, długo się powstrzymywała. Otóż włożyła sobie do nosa fasolkę. Malutką i czarną. Dobrze, że przyszła i się przyznała, bo inaczej byśmy za Chiny nie zauważyli – nawet świecąc latarką w nos nie dało się jej zobaczyć:
-Mamusiu, dłubałam w nosie, zieby wyciągnąć fasiolkę, ale nie chciała wyleźć…
Trochę spanikowałam, bo nie mogłam sobie wyobrazić, jak można jej to ziarenko wygrzebać gdzieś z zatok. Na szczęście okazało się, że tysiące lat wpychania sobie przez dzieci różnych drobiazgów do nosa zaowocowały wymyśleniem odpowiednich narzędzi i w szpitalu pani doktor zagiętym drucikiem fasolkę wyciągnęła.
Hania twierdzi, że już zrozumiała, że nie można sobie niczego do nosa wkładać, i że więcej nie będzie. Tfu, tfu, na psa urok.
Ten post należy do cyklu “YouTube”, w którym dzielę się moją listą ulubionych materiałów z tego serwisu.
Dzisiaj chciałbym pokazać Wam dwa fragmenty z tego samego wydarzenia. Koncert zatytułowany „Swinging Bach” odbył się w 2000 roku w Lipsku, mieście gdzie J.S. Bach spędził ostatnie 27 lat życia. Jedną z gwiazd koncertu był Bobby McFerrin, od którego zacznę.
Jednym z popisowych koncertowych numerów McFerrina jest Ave Maria. Utwór dosyć prosty, łatwy do zagrania. Schody zaczynają się, gdy ktoś próbuje to zaśpiewać. To, jak McFerrin trafia w te dźwięki jest niesamowite i warto przejrzeć zawartość YouTube pod kątem różnych jego wykonań tego utworu. I ważna rzecz. McFerrin nie śpiewa linii melodycznej napisanej przez Charlesa Gounoda, ale „podkład”, czyli oryginalne, skomponowane 137 lat wcześniej, preludium Bacha
Wracając do koncertu. Często McFerrin ma pod ręką kogoś z orkiestry, kto jest w stanie „podegrać” mu linię Gaunoda. Tym razem jednak trębacz nie chciał współpracować, więc do pomocy została poproszona publiczność. Dodałem ten fragment do swoich ulubionych, bo kompletnie rozłożył mnie na łopatki fakt, że tłum był w stanie odśpiewać cały utwór. Dopiero póżniej wpadłem na to, że w tej masie ludzi mogło być sporo przedstawicieli lokalnych chórów. Powiedzmy sobie szczerze — przypadkowa publiczność nie kończy na głosy Warto posłuchać i obejrzeć, bo to bardzo pozytywne!
Do konsumpcji drugiego fragmentu z pewnością przyda się znajomość hitów Bacha, bo efekt jest wtedy mocniejszy. Grupa „The King’s Singers” pobawiła się trochę muzyką, dopisując do niej zabawny tekst i całość perfekcyjnie wykonując. Pozwólcie, że zamieszczę tylko link, bo być może przyda się Wam śledzenie tekstu utworu. Trzeba kliknąć „więcej informacji” w okienku po prawej stronie filmu:
The King’s Singers — Deconstructing Johann
P.S. Żono moja, nie komentuj