Wspomnienia ;)
2008-02-28 Madzia-Dwóch kolegów z mojej byłej pracy miało ostatnio na GG opisy, które obudziły jakże żywe i jakże skrajne wspomnienia
Budzi się we mnie zwierzę. Czuję, że to leniwiec.
Dwóch kolegów z mojej byłej pracy miało ostatnio na GG opisy, które obudziły jakże żywe i jakże skrajne wspomnienia
Budzi się we mnie zwierzę. Czuję, że to leniwiec.
Hania nie pozwala mi śpiewać. Jak zaczynam coś tam sobie nucić pod nosem, to ona gwałtownie protestuje: – Nie! Nie!
Może to oznaczać, że posiada dobry słuch.
bo już raz kiedyś chciałam. Nie wiem dlaczego, ale generalnie z całych Stanów ciągnie mnie tylko do San Francisco. A teraz pojechał tam Sławek, wziął aparat Zorkie pięć i zrobił kilka zdjęć. I ja wysiadłam normalnie. Zawiesiłam się. Zgon. Przymurowało mnie do monitora. JA CHCĘ TAM BYĆ! Te strome i dłuuuuuugie uliczki są po prostu niesamowite, zakochałam się w nich. Niby wszystko normalne, jak u białych ludzi (no i czasem czarnych też), ale wszystko jest jakoś INNE!
Kazałam Sławkowi koniecznie iść do takiego prawdziwego amerykańskiego baru, gdzie pani kelnerka nalewa kawę z okrągłego dzbanka Ech, kiedyś pojedziemy razem. Za kilka lat.
Pewnie, że taki Manhattan też byłoby fajnie zobaczyć, ale na Manhattanie wszystko jest bardzo wzwyż, a mnie się podoba głównie w dal… Jak ta ulica chociażby:
No i się dolołdła!
Chwilę mi zajęło domyślenie się, o ssso chozzzi
Nasze dziecko osiągnęło taki stopień rozwoju, że umie wykorzystywać narzędzia – nie tylko zgodnie z ich przeznaczeniem, bo to jest trywialne i nastąpiło już dawno, ale zgodnie z własnymi aktualnymi potrzebami.
Najczęstszą potrzebą Hani jest dosięgnięcie rzeczy, której nie powinna dosięgać, więc wykształciła mnóstwo sposobów na ominięcie przeszkód, piętrzonych przez wrednych rodziców. Przykłady z dnia dzisiejszego:
- Wredna matka położyła swoją torebkę na samym środku wielkiego łóżka, gdzie ani wleźć ani sięgnąć się nie da. Hania dostała torebkę do łapek za pomocą ściągnięcia z łóżka całej narzuty (wraz, oczywiście, z torebką).
- Wredna matka odsunęła myszkę tak daleko od brzegu biurka, że biedne dziecko nawet stając na palcach nie może jej złapać. Hania próbowała przysunąć sobie myszkę za pomocą podkładki do cięcia (która jako niegroźna – czyli nieciekawa – leży blisko brzegu). Może by się jej nawet udało, ale wredny ojciec zauważył i przeszkodził.
Wpadła mi kiedyś w ręce ulotka szkoły muzycznej Yamaha, gdzie prowadzone są zajęcia muzyczne dla dzieci, nawet dla kilkumiesięcznych maluszków. Niedawno pomyśleliśmy, że Hani przydałby się jakiś kontakt z dziećmi, a że lubi muzykę – wybraliśmy się na lekcję próbną „Szkraby i muzyka”.
Hani się podobało, nie bała się ani dzieci ani rodziców, może trochę pod koniec już miała dość tego hałasu i rozgardiaszu, bo dość szybko się tam wszystko działo, trochę za szybko dla niej. Było chyba z ośmioro dzieci (każde z rodzicem), Hania była najmłodsza z nich. Dobrze się bawiła, podśpiewywała sobie „nanana” jak dzieci śpiewały piosenkę, klaskała, klepała w podłogę i w brzuszek, jak było takie pokazywanie. Trochę się denerwowała, jak zabrali jej grzechotkę, a potem kredki, bo kończyło się granie czy rysowanie – ale dała się przekonać do kolejnych zabaw.
Wygląda na to, że będziemy sobie chodzić na te spotkania, niech się dziecko socjalizuje i niech ma jakąś rozrywkę.
Najfajniejszy moment był na samym początku zajęć, jak podeszła do nas pani prowadząca, przywitała się z Hanią, zapytała, w jakim jest wieku, a potem pyta: – A zaczyna już mówić?
Na co Hania: – Tak.
Cyberpunk, czyli przyszłość, technika, wirtualna rzeczywistość, SI, człowiek połączony z maszyną. Kryminalno-sensacyjna opowieść o wrzuconym w cudze ciało najemniku prowadzącym śledztwo w sprawie zabójstwa/samobójstwa pewnego potężnego człowieka. Bohater niejednoznaczny i według mnie podobny do Wiedźmina – niby powinien być pozbawioną emocji maszyną do zabijania, a jednak jakieś uczucia się w nim tlą i brużdżą w i tak niełatwym życiu. Poza tym ciekawe pomysły, szybkie tempo, zaskakujące zwroty akcji. W porównaniu do np. „Neuromancera” czy „Diamentowego wieku” – więcej seksu i przemocy, a mniej mistycyzmu.
Książka wciągająca, świetnie się czyta, z interesującym bohaterem i bardzo dobrze opisanym całym tłem. Druga część („Upadłe Anioły”) już zamówiona.
Ale jednak „Zamieci” nie przebije. Szkoda, że najnowsze książki Stephensona już są w zupełnie innym klimacie.
„Nie mam czasu nawet zajrzeć na Pudelka!”
To nie mój opis. Ja mam czas.
Na lodówce mamy przyczepiony na magnes taki notesik do zapisywania, co kupić. Dziś rano Hania znalazła gdzieś ołówek, przyszła do lodówki i chciała coś zapisać – podniosłam ją i napisałyśmy w notesiku, że trzeba kupić bułki (bu) i pączki (też bu). Tzn. Hania narysowała zygzaczek.
Chwilę później widzę, jak moje dziecko wędruje z pokoju z papierową torbą przewieszoną przez ramię: – Papa. Am! (tłumaczenie: – Papa, idę kupić jedzonko.) Ale nie, nie wędruje do drzwi wyjściowych. Wędruje do lodówki, staje obok niej i wyciąga rękę w stronę kartki ze spisem zakupów
Podobało mi się. Może trochę za dużo wędrowali bez celu tam i z powrotem, zamiast się zabrać do czegoś, ale w sumie może być.
I jeszcze mimo woli dokonałam pomiaru swojego tempa czytania. 120 stron na godzinę. Dobra, przyznaję, że naprawdę starałam się czytać szybko, bo byłam ciekawa, co dalej