Zapraszamy na:
Blog twórczy Madzi (uwaga, ładne rzeczy!)
SzybkoLog Sławka (uwaga, bzdury!)

Aaagrh… błędy

2007-01-11  Madzia-

Jakimś dziwnym przypadkiem ze zdwojoną siłą zaatakowały mnie dziś błędy ortograficzne (i nie tylko) na necie, i muszę coś na ten temat napisać.
1. Zaimek „ów”. Nie mam pojęcia, dlaczego sprawia on tyle problemów, ale nagminnie spotykam się z błędnym użyciem. Wygląda na to, że ludzie kompletnie nie jarzą, że on się odmienia przez rodzaje i przypadki, tak samo jak rzeczownik, do którego się odnosi. Stąd kwiatki typu „ów zajęcie” (czy ktoś powiedziałby „ten zajęcie”?), „ów termosu” zamiast, do ciężkiej anielki „owego termosu”, bo skoro już termos jest w dopełniaczu, to zaimek też musi być w dopełniaczu! I „owo zajęcie”, tak samo jak „to zajęcie”! Ów dom (jak „ten dom”), owa ławka (jak „ta ławka”), owo niemowlę (jak „to niemowlę”). I ów dom, owego domu, owemu domowi itd.
2. Kuriozalny sposób zapisu celownika rzeczowników w liczbie mnogiej, mianowicie z „ą” zamiast „om” na końcu („wszystkim allegrowiczą…”). Ten błąd zaczął się pojawiać niezbyt dawno, może ze dwa lata temu, wcześniej go nie spotykałam. Najwidoczniej jakiś geniusz dysortografii go wymyślił, a inni mądrzy podchwycili. Oczy pękają, jak się to czyta, więc dla równowagi napiszę: allegrowicz – allegrowiczom, klient – klientom, użytkownik – użytkownikom, człowiek – ludziom ;)

NO.

Jedzonko Hani

2007-01-11  Madzia-

Hania jest bardzo ciekawską osobą, cały świat ją interesuje, a zwłaszcza ludzie, jeśli jacyś są w zasięgu wzroku. Niestety, czasem zdarza się tak, że obserwacja ludzi koliduje jej z jedzeniem. Wtedy wyraźnie nie może się zdecydować, co jest ważniejsze i próbuje robić dwie rzeczy naraz. Tzn. je (cmok, cmok, dwa pociągnięcia) i przygląda się np. babci siedzącej na kanapie (myk, odwracamy głowę od mamy, wpatrujemy się przez 15 sekund intensywnie w babcię, myk, głowa wraca z powrotem, cmok, cmok, dwa pociągnięcia…). Wygląda to prześmiesznie.

Hania odkryła również, że inni ludzie jedzą i strasznie-okropnie chciałaby spróbować tego, co oni, ale jej nie dają… Leży sobie rano na łóżku, bawi się, a tu przychodzi mama z michą płatków ryżowych i zaczyna wcinać. Dziecko zamiera w bezruchu, tylko oczy jej wodzą za łyżką – od miski do mamy, od miski do mamy… I zaczyna też ruszać ustami, jakby łykała ślinkę, a na buzi ma wyraz takiej bezbrzeżnej żałości, że człowiekowi to śniadanie w gardle utyka. Ale już niedługo zaczniemy eksperymenty jedzeniowe, na początek Hania dostanie soku z jabłka, albo może rozpaćkanego ziemniaczka, mniam ;)

A na razie Hania nauczyła się zjadać własne nogi, co z upodobaniem czyni :)

Pierwsza kolizja

2007-01-08  slawek-

No i się stało. Wyjeżdżając spod bloku rodziców przyłożyłem tyłem w latarnię :( Wyjechałem tyłem trochę zbyt szybko, żeby nie zawadzać drogi gościowi, który z dala nadjeżdżał (swoją drogą, cztery razy bym zdążył, tak był daleko)

Skutki okazały się niegroźne — mam zarysowany zderzak i lakier pod nim. Więcej szczęścia niż rozumu. Największa ulga, że kolizja jest „nieubezpieczeniowa” — nie traci się za takie pierdoły żadnych zniżek.

Generalnie po zdarzeniu czułem się jak bałwan. Jak można nie zwrócić uwagi na tak prostą rzecz jak wsteczne lusterko. Muszę się jeszcze sporo nauczyć. Głównie tego, że pewne rzeczy można robić wolniej i dokładniej, patrząc czasem najpierw na dobro własne, a nie innych uczestników ruchu.

Proszę o łagodny wymiar kary ;-)

Dzieci rosną

2007-01-06  Madzia-

Hania wyrosła z kołyski – na długość jeszcze jakoś się mieści, ale rączkami zahacza o szczebelki z obu stron, a ona przez sen bardzo macha łapkami, więc trzeba było przeflancować dziecko do łóżeczka… Kołyska stoi tuż przy naszym łóżku, tak, że nie wstając mogłam dzidziowi smoczek podać jak wypadł, albo zasypiając trzymać niutka za rączkę. A łóżeczko stoi trzy metry dalej, formalnie rzecz biorąc już w drugim pokoju (ale na wprost otwartych drzwi). I przenosząc wczoraj pościel z kołyski do łóżeczka pierwszy raz poczułam żal pt.”Jak te dzieci szybko rosną”. I się oddalają… Prawie jakby Hania miała zaraz się z domu wyprowadzić ;)

Świat

2006-12-30  Madzia-

Jak jesteśmy na spacerze w parku, a Hania nie śpi, to opuszczam budkę od wózka, żeby mogła sobie pooglądać świat. Cudowny to jest widok, kiedy tak leży, unieruchomiona czapką i kapturkiem od ubranka, widać jej tylko buźkę – i po opuszczeniu budy jej oczy robią się takie WIEEEEELKIE, jak niebieskie kulki, i PAAAATRZĄ! I chodzą z jednej strony na drugą – zerk na drzewo, zerk na mamę, zerk na drzewo, zerk na mamę :)
A dziś widzieliśmy jak dwa chomiki się biły w akwarium, na wystawie sklepu zoologicznego. Staliśmy ze Sławkiem i tak kibicowaliśmy, że zaraz jeszcze jeden pan się zainteresował i też patrzył. Gdyby nie przestały się bić, to by zbiegowisko było zaraz. Śliczne chomiczki, swoją drogą.

Niutuś przefajny

2006-12-26  Madzia-

Hania skończyła dziś cztery miesiące. Od jakiegoś czasu już próbuje siadać, tzn. robi coś w rodzaju „brzuszków”, oprócz tego łapie własne nogi i ciągnie je rączkami do buzi, ale jeszcze nie daje rady, bo samą nogą ciągnie w drugą stronę ;) Jest gadułą, gada, piszczy, brzęczy, burczy i pluje, a czasami udaje licznik gazowy – przy jedzeniu wydaje z siebie takie piski i posapywania jak gazomierz. Ma swoje ulubione zabawki, oczywiście takie, które łatwo wsadzić do dzioba i mamlać (np. stwór-ryba, szeleszczący i trzeszczący). Ma raczej regularny tryb życia, je co 3-4 godziny, po jedzeniu się bawi (trochę sama, potem trzeba pozabawiać), później drzemka, znowu zabawa, jedzenie i tak w kółko. W nocy śpi dobrze, nie wymaga noszenia, bujania, śpiewów i innych specjalistycznych obrzędów – chociaż nie wiadomo, jak będzie, gdy zdecydujemy się ją całkowicie wyekspediować do jej łóżeczka (teraz do północy śpi w kołysce obok łóżka naszego, a potem, po pierwszym karmieniu już do rana z nami w łóżku).

Poza tym Haniulek jest oczywiście prześliczny – chociaż czasem wygląda jak mały troll domowy ;) A czasami jak były premier Marcinkiewicz, kurczę, będąc w ciąży tak okropnie nie lubiłam na niego patrzeć, a pokazywali go wtedy w telwizji na okrągło, no i się zapatrzyłam!

Z okazji świąt natomiast Hania została Mikołajkiem :) (i trochę też wilkiem, bo miała wielkie oczy i chciała koniecznie zjeść babcię, hehe).

Dokarmianie zwierzyny

2006-12-23  Madzia-

Zima nie jest specjalnie surowa i groźna jak dotąd, ale to się może w każdej chwili zmienić. A że zwierzynę (w tym wypadku – ptaszynę) trzeba dokarmiać, zamontowałam na balkonie karmnik. Prawdziwy, drewniany, porządny – mój tata zrobił – a nie tak jak w zeszłym roku, przykrywka od tekturowego pudełka. Ale też działała :)
Karmnik więc został zamocowany (sznurkiem, bo nie mamy w domu drutu), zaopatrzony w pożywienie różnego rodzaju i teraz czekamy, żeby coś przyleciało, jadło i dało się oglądać :) Jak można zanęcić ptaszory, wie ktoś?

Choinka dla Hani

2006-12-20  Madzia-

Hania dostała od Sławka siostry bombkę choinkową z napisem „My first Christmas”, różową. Idąc za ciosem postanowiłam do niej dostosować resztę choinki. Najładniejsze różowe bombki kupiłam w Rossmanie :) , obie babcie też przyniosły trochę i jak wczoraj ubrałam choinkę to okazało się, że mam tych ozdób za dużo, nie założyłam wszystkich. Przyznam, że jestem nawet zadowolona z efektu. Hania chyba też :)

A na oknie powiesiłam świecącą białą choinkę i kolorowe lampki, żeby był świąteczny wystrój. Lubię święta :)

PS. A w sypialni mamy małą choineczkę ubraną we wstążki.

Sobota imieniny kota

2006-12-16  Madzia-

Zaczęłam pakować prezenty, żeby zdążyć przed Wigilią, bo mamy ich w tym roku wyjątkowo dużo. Policzyłam: 46, a Sławek przypomina, że jeszcze dla psa rodziców trzeba coś kupić :) 10 podarków już wysłanych, pojechały do emigrantów w Irlandii i Anglii.

W ramach spaceru byliśmy dziś na naszym ulubionym ryneczku na Pogodnie, niestety w ulubionej cukierni nie było ulubionych ciasteczek z toffi i orzechami włoskimi. Za to w budce ze słodyczami świąteczna atmosfera, sprzedawca częstuje cukierkami, a pani sprzedawczyni zanotowała sobie, żeby sprowadzić czekoladę Finezja z wiórkami kokosowymi :)

Ogólnie jest tak jakoś przyjemnie, spokojnie i miło, powoli robi się świątecznie, lubię takie leniwe dni. Naprawdę, fajne mam życie. I bardzo mi się podoba świąteczny nagłówek naszego bloga.

A świstak siedzi…

2006-12-13  Madzia-

Dziś rano nabyłam drogą kupna „Alpejskie mleczko” Milki, waniliowe. Bo jest w mlecznej czekoladzie, a ja gorzkiej nie lubię – a ptasie mleczko owszem, uwielbiam. No i nie jest dobre! Jak mówi mój mąż i jego mamusia „Świka straszna”, znaczy smakuje jak świeczka (nie żebym jadła świeczki). Sprawdziłam dokładnie, wszystkie pięć kawałków tak samo nie zachwycało… A wedlowskiego ptasiego mleczka w mlecznej czekoladzie, której jest PYSZNE nigdzie nie można kupić, to jakiś spisek świstaków!

Przy okazji tych zakupów porannych obejrzałam sobie w Carrefourze wszystkie półki ze słodyczami, mamuniu moja, jakie cudowności, język ucieka… Czekolada Nestle o smaku toffi, z migdałami… czekolady jogurtowe… biała czekolada z bąbelkami… i takie cuuuudowne bombonierki. Mlask.